2010-08-09 - 2010-08-15

Podróż Północne stolice

Opisywane miejsca: Warszawa, Ryga, Tallin, Helsinki, Wilno (1263 km)
Typ: Blog z podróży

Od jakiegoś czasu marzyło mi się, by pojechać do Helsinek – stolicy państwa, które fascynuje mnie zarówno przez piękno krajobrazów, jak i kulturę i styl życia jego mieszkańców. Zastanawiałam się w jaki sposób najlepiej będzie tam dotrzeć i doszłam do wniosku, że będę podróżować lądem. Lecąc samolotem, lub płynąc promem z Polski nie mogłabym zwiedzić państw leżących po drodze, a wyjazd do Finlandii wydał mi się świetną okazją, aby zobaczyć również Litwę, Łotwę i Estonię.

O tych krajach wiedziałam stosunkowo niewiele, więc zdecydowałam się na wycieczkę organizowaną z nadzieją, że dowiem się czegoś ciekawego od przewodników. Wybrałam więc ofertę obejmującą cztery stolice, czyli: Wilno, Rygę, Tallin i Helsinki. Minusem było to, że wyjazd był bardzo krótki, bo tylko sześciodniowy. W praktyce dawało to możliwość zwiedzania każdego z miast w ciągu tylko jednego dnia, bo przejazdy zajmowały dość dużo czasu (np. z Warszawy do Rygi ok. 12 godzin). Nie miałam jednak dużego wyboru, więc zdecydowałam się na taką wersję zakładając, że i tak zapewne każde z państw zrobi na mnie pozytywne wrażenie nawet po tak krótkiej wizycie i będę chciała kiedyś wrócić tam jeszcze na dłużej.

Przed godziną 9:00 wyjechaliśmy autokarem do pierwszego punktu na naszej trasie, czyli do Rygi. Przejazd był na tyle długi i męczący, że zwiedzanie miasta zostało zaplanowane na następny dzień. Pomijając brak siły warunki były raczej sprzyjające, bo o godzinie 21:00 miejscowego czasu było jeszcze całkiem jasno, a pogoda także dopisywała. Dzięki temu nawet bez konieczności wychodzenia z hotelu mogliśmy zobaczyć (co prawda z dość dużej odległości) budynek Akademii Nauk Łotwy (czyli ryski odpowiednik warszawskiego Pałacu Kultury) i wieżę radiowo-telewizyjną, będącą najwyższą budowlą w mieście.

Z samego rana, już wypoczęci, zaczęliśmy zwiedzanie Rygi z naszą przewodniczką – Łotyszką o polskich korzeniach. Na początek musieliśmy przejść przez most nad Dźwiną, aby dostać się na Starówkę (dzielnice o najdłuższej historii leżą na prawym brzegu rzeki).

Granicą tej części Starego Miasta jest plac, na którym największą uwagę zwraca pomnik Czerwonych Strzelców Łotewskich (Łotyszy walczących w rewolucji październikowej po stronie bolszewików). Przy placu znajduje się również główny budynek Politechniki Ryskiej (obecnie nazywanej Ryskim Uniwersytetem Technicznym), oraz Muzeum Okupacji. Aktualnie jest ono z jednej strony zakryte ogromnym plakatem reklamującym tegoroczne święto Rygi. Plakat ten przedstawia kolorowe roześmiane rysunkowe buźki, które kontrastują z ogólnym przygnębiającym wyrazem muzeum (czarny, prostopadłościenny budynek) i jego tematyką.

Za muzeum jest Plac Ratuszowy, gdzie jak nazwa wskazuje znajduje się ryski ratusz, a naprzeciwko niego Dom Bractwa Czarnogłowych, jeden z bardziej rozpoznawalnych budynków Rygi. Po jego zniszczeniu w czasie II Wojny Światowej Łotysze mieli wątpliwości, czy go odbudowywać, ponieważ dla nich był to symbol dyskryminacji rodaków z czasów działalności bractwa (Łotysze nie mogli być jego członkami, byli traktowani tylko jako siła robocza). Ostatecznie zdecydowano się jednak na kosztowną rekonstrukcję budynku w 1991 roku i robi on teraz duże wrażenie na przyjezdnych.

Nietypowym obiektem również znajdującym się na Placu Ratuszowym jest choinka pokryta kwiatami, która ma symbolizować odrodzenie Łotwy. Niektóre źródła wskazują, że w tym samym miejscu ukwiecona choinka stała w 1510 roku i zapoczątkowała tradycję ozdabiania choinek świeczkami (co w jej przypadku poskutkowało jednak spłonięciem).

Na środku placu znajduje się pomnik Rolanda, patrona Rygi i jej symbolu jako miasta hanzeatyckiego. Jest to jednak tylko kopia pomnika, który został zniszczony w czasie II Wojny Światowej, podobnie jak większa część okolicznych zabytków.

Bardzo blisko placu stoi kościół św. Piotra, którego budowa rozpoczęła się już w XIII wieku. Jego strzelista, smukła wieża sprawia, że jest to według mnie najpiękniejszy z ryskich kościołów. Swój aktualny wygląd uzyskała jednak całkiem niedawno, ponieważ kilka razy zostawała zniszczona i odbudowywana za każdym razem jako wyższa i nieco odmieniona. Obecnie ma ponad 120 metrów.

Przy kościele stoi rzeźba przedstawiająca muzykantów z Bremy, czyli osła, psa, kota i koguta. Została ona postawiona dla uczczenia partnerstwa miast – Rygi i Bremy. Pogłaskanie jednego ze zwierząt po pyszczku ma przynosić szczęście, stąd dwa z nich (będące w zasięgu ręki) są dość mocno wytarte.

W dalszej części starówki znajduje się budynek na którego szczycie dostrzec można jedną z najczęściej fotografowanych wersji jednego z symboli Rygi – kota. Nie jest to jednak jedyny, którego można w tym mieście spotkać. Oprócz kotów często pojawiających się jako ozdobny detal w architekturze, bardzo wiele jest również prawdziwych zwierząt spacerujących po zabytkowych częściach miasta, wzbudzających u turystów zainteresowanie objawiające się przede wszystkim dzieleniem się z nimi drugim śniadaniem (w związku z czym większość, przynajmniej na oko, ma sporą nadwagę).

Na granicy Starego i Nowego Miasta na rozległym placu znajduje się Pomnik Wolności – symbol niepodległości Łotwy. Przedstawia on kobietę (uosabiającą wolność) trzymającą w wysoko uniesionych dłoniach trzy gwiazdy – każda z nich odpowiada jednemu z regionów kraju (chociaż de facto jest jeszcze o jeden region więcej).

Poza tym na terenie Starówki znajduje się jeszcze wiele interesujących zabytków, które mieliśmy okazję zobaczyć, jak np.: katedra św. Jakuba, fragmenty murów miasta, budynek łotewskiego parlamentu, Baszta Prochowa, oraz tzw. Trzej Bracia, czyli trzy średniowieczne budynki (jeden z nich jest najstarszym mieszkalnym budynkiem Rygi). Gdy zatrzymaliśmy się przy Trzech Braciach spotkało nas nietypowe powitanie. Stał tam człowiek grający na tubie, który prawdopodobnie po rozpoznaniu naszego języka, czy też naszej przewodniczki, zaczął grać polski hymn, a potem „Rozkwitały pąki białych róż”. Spotkało się to z mieszanymi uczuciami z naszej strony, zwłaszcza jeśli chodzi o hymn.

Ostatnim przystankiem w Rydze była dla nas dzielnica secesyjnych kamienic. Mówi się, że nie powstydziłby się ich nawet Paryż. Rzeczywiście robią one duże wrażenie, tym bardziej że są sukcesywnie odnawiane i przywracane do dawnej świetności.

Dalej czekała nas już droga do Tallina urozmaicona krótkim postojem nad Zatoką Ryską i możliwością rozprostowania nóg na słonecznej i gorącej plaży. Z resztą przez cały czas wyjazdu temperatura była jak na te rejony wysoka, więc wszyscy którzy liczyli na ucieczkę od nękających ostatnio Polskę upałów zdecydowanie się zawiedli…

Do Tallina dojechaliśmy na tyle wcześnie, żeby móc jeszcze przejść się indywidualnie po Starówce i podziwiać jej dolną część z tarasów widokowych. Ci, którzy się na to zdecydowali podjęli dobrą decyzję, bo pogoda była naprawdę piękna, a następnego dnia niestety było już dość pochmurno.

  • Czerwoni Strzelcy Łotewscy
  • Ukwiecona choinka, a w tle Ryska Politechnika
  • Roland i Dom Bractwa Czarnogłowych
  • Kwiaty na choince
  • Wejście do kościoła Św. Piotra
  • Muzykanci z Bremy
  • Kwiatek
  • Kawiarnia
  • Kot odpoczywający w cieniu krzewu róży
  • Róża
  • Kot - symbol Rygi
  • Kot
  • Secesyjna kamienica
  • Secesyjna kamienica
  • Secesyjna kamienica
  • Kamienica
  • Pomnik wolności
  • Pomnik wolności
  • Mostek
  • Krzyż i kogut
  • Bałtyk - Zatoka Ryska

Tym razem naszym przewodnikiem był Polak mieszkający od pewnego czasu w Estonii. Wraz z nim rozpoczęliśmy zwiedzanie od przejazdu do kilku ciekawych miejsc znajdujących się poza centrum miasta. Dwa najważniejsze z nich to amfiteatr, gdzie odbywają się festiwale ludowe, na które przybywa zawsze kilka tysięcy osób, oraz olimpijska wioska żeglarska Pirita.

Następnie udaliśmy się na Stare Miasto, zaczynając zwiedzanie od jego górnej części, wzgórza Toompea. Największe wrażenie zrobił na mnie Sobór św. Aleksandra Newskiego, którego niestety nie mogłam obejrzeć w całej okazałości z powodu trwającego właśnie remontu niektórych jego części. Naprzeciwko, znajduje się estoński parlament, a dalej wieża zwana „Długi Herman”, na której szczycie powiewa flaga państwowa i dwa razy dziennie odgrywany jest hymn Estonii (jego melodia jest taka sama, jak hymnu Finlandii).

Po obejrzeniu panoramy miasta z kilku kolejnych tarasów widokowych (poprzedniego dnia samodzielnie udało nam się odkryć tylko jeden) zeszliśmy do dolnej części Starego Miasta. Granicę wyznaczają miejsce mury, w których ciągu zachowało się ponad 20 z 45 baszt. Jedna z nich nosi nazwę Kiek in de Kök. Znaczy to mniej więcej tyle, co „zajrzyj do kuchni”. Podobno wartownik ze szczytu wieży mógł zobaczyć co się dzieje wewnątrz większości tallińskich domów. Jego dodatkowym zadaniem (poza wypatrywaniem nieprzyjaciół) było sprawdzanie, czy z któregoś z budynków nie da się wyczuć aromatu kawy. Za jej parzenie zostawało się ukaranym, bo kawa była w tamtych czasach nielegalną używką.

Poza tym widzieliśmy jeszcze dwa miejsca pamięci, nieznacznie od siebie oddalone. Jedno z nich dotyczy naszego kraju – jest to tablica upamiętniająca internowanie, a następnie ucieczkę ORP „Orzeł” 15 września 1939 roku. Drugie to tablica i pomnik poświęcone ludziom, którzy zginęli podczas zatonięcia fińskiego promu MS Estonia w 1994 roku (płynął z Tallina do Sztokholmu). Większość pasażerów spośród ponad 850 osób stanowili Estończycy. Według oficjalnego raportu przyczyną katastrofy były wady konstrukcyjne furty dziobowej, ale istnieją również przypuszczenia, że doszło do niej przez eksplozję materiałów wybuchowych przekazywanych nielegalnie Szwecji przez Rosję.

  • Tallin - dolne Stare Miasto
  • Sobór Św. Aleksandra Newskiego
  • Dworzec kolejowy
  • Pirita
  • Tallin
  • "Długi Herman"
  • Wnętrze Soboru Newskiego
  • Tallin
  • Baszty
  • Kiek in de Kök
  • Tallin z promu
  • ORP Orzeł

Do Helsinek płynęliśmy promem przez Zatokę Fińską. Rejs trwał niespełna trzy godziny. Morze było spokojne, ale jednak na pokładzie wiał silny wiatr i ciężko było się po nim poruszać, nie mówiąc już o pozostawieniu czegoś na zewnątrz (przesuwały się nawet torby i krzesła). Prom miał dziesięć pięter, z czego trzy przeznaczone na sklepy, restauracje, itd. Przechadzając się na zmianę po wietrznym pokładzie i wewnętrznych częściach promu nie zauważyłam nawet jak szybko minęły te trzy godziny.

Helsinki zachwycają od pierwszego wejrzenia (przynajmniej jeśli dociera się do nich od morza). Przy brzegu rozsianych jest mnóstwo drobnych wysepek, z czego całkiem sporo jest zamieszkanych. Po zbliżeniu się do stałego lądu dobrze widać też twierdzę Suomenlinna. Najpierw należała ona do Szwedów, potem Rosjan, teraz nie jest już używana, ale jest jedną z głównych atrakcji dla turystów odwiedzających Helsinki. Można do niej dotrzeć jednym z promów odpływających co jakiś czas z centralnego placu miasta, na którym codziennie odbywa się targ. Na wschodniej części placu sprzedawcy oferują głównie pamiątki i wszystko, co może zainteresować turystów. Natomiast zachodnia część jest zdominowana przez handlarzy owocami i warzywami. Ceny na całym targu są bardzo wysokie i zarówno w przypadku produktów żywnościowych, jak i pamiątek lepiej jest kupować je gdzieś dalej od turystycznego centrum, gdzie wszystko jest choć trochę tańsze.

Po niezbyt długim czasie spędzonym na targu udaliśmy się do najdalej wysuniętej na zachód części placu, gdzie stoi fontanna z rzeźbą Havis Amandy, wyłaniającej się z fal syreny. Co roku w Noc Walpurgii, czyli Vappu jej głowa zostaje udekorowana tradycyjną fińską białą czapką z czarnym daszkiem i obwódką, którą otrzymuje uczeń po zdaniu egzaminów kończących naukę w szkole. W tym czasie zbierają się pod fontanną studenci z różnych miast w Finlandii, ubrani w kombinezony symbolizujące ich uczelnie. Zabawa trwa bardzo długo, ale zaraz po jej zakończeniu zaczynają się porządki, które sprawiają, że ciężko poznać co działo się na placu jeszcze jakiś czas temu. Podobnie jest zresztą w przypadku codziennego targu – zamyka się on zawsze o tej samej godzinie, handlarze zbierają swoje rzeczy, miejskie służby oczyszczają dokładnie plac i po chwili po targu nie ma ani śladu. Helsinki ogólnie są czystym i uporządkowanym miastem. Najgorzej jest w rejonach o największym natężeniu ruchu turystycznego, gdzie da się znaleźć pozostawione przez przyjezdnych śmieci na chodnikach.

Po zakończeniu zwiedzania placu obejrzeliśmy Sobór Uspieński, a potem przeszliśmy na Senaatintori, czyli Plac Senacki. Tam znajduje się katedra luterańska – Tuomiokirkko, zaprojektowana (tak jak i wiele innych budynków w mieście, oraz praktycznie cały układ jego centralnej części) przez C. L. Engela. Stoi ona na wzniesieniu, żeby dostać się do środka trzeba wdrapać się po schodach ciągnących się prawie na szerokość całego placu. Poniżej, na środku placu, stoi pomnik Aleksandra II, który pozytywnie zapisał się w historii Finlandii i jest przez jej mieszkańców dobrze wspominany (m. in. ustanowił fiński językiem urzędowym obok szwedzkiego).

W Helsinkach udało nam się jeszcze zobaczyć kościół wykuty w skale (Temppelinaukio), pomnik Sibeliusa (najbardziej znanego fińskiego kompozytora), Uniwersytet Helsiński, stadion olimpijski (na którym igrzyska odbywały się w 1952 roku) a zaraz przed nim pomnik jednego z najlepszych fińskich sportowców (Paavo Nurmi), pomnik Mannerheima (dowódcy wojsk z obu wojen światowych, który poprowadził Finów do niepodległości) i Linnanmäki (wesołe miasteczko z 1950 roku).

Dzień był pełen wrażeń, dla mnie szczególnie ważny przez mój sentyment do Finlandii. Jakiś czas temu zaczęłam uczyć się fińskiego, dlatego sporym przeżyciem było dla mnie usłyszenie tego języka z ust prawdziwych Finów, a tym większym, że udawało mi się nawet co nieco zrozumieć. Na pamiątkę kupiłam sobie „Kalevalę” (uznawaną w Finlandii za epos narodowy) w dwóch wersjach językowych – angielskiej i fińskiej.

  • Mała latarnia morska
  • Żaglówka
  • Helsinki z daleka
  • Suomenlinna
  • Suomenlinna
  • Suomenlinna
  • Domy na wyspie
  • Prom wykupiony przez Estonię od Finlandii
  • Flagi
  • Mewa
  • Ozdoba remontowanego budynku
  • Aleksander II
  • Tuomiokirkko
  • Tuomiokirkko
  • Walczące mewy
  • Wnętrze kościoła w skale
  • Pomnik Sibeliusa
  • Havis Amanda
  • Aleksander II z mewą na głowie i Tuomiokirkko w tle
  • Tervetuloa Helsinkiin
  • Niebo nad Helsinkami
  • Prom w czasie zachodu słońca
  • Tuomiokirkko - zachód słońca
  • Helsinki wieczorem
  • Mewy

Dzień przejazdu z Tallina do Wilna był chyba jeszcze bardziej męczący niż ten, w którym jechaliśmy z Warszawy do Rygi. Może to przez ogólne wyczerpanie wycieczką – ciągłą jazdą autokarem i zmienianiem miejsca pobytu. Właściwie nie było szansy na żadne zwiedzanie. Z Tallina wyjechaliśmy wcześnie rano (czasu starczyło tylko na krótki pożegnalny spacer), a po dojeździe do Wilna mało kto miał siłę na spacer po mieście, tym bardziej, że temperatura sięgała ponad 30 stopni. Jedynymi ciekawymi zdarzeniami tego dnia były: przystanek przy tablicy upamiętniającej bitwę pod Kircholmem, oraz przejazd przez Niemen.

  • Strusie - droga do Wilna

Na zwiedzanie Wilna dano nam bardzo niewiele czasu, bo właściwie tylko cztery godziny. Widzieliśmy za to całe mnóstwo kościołów (nieporównywalnie więcej niż w pozostałych miastach), Ostrą Bramę, która jest obowiązkową częścią prawdopodobnie każdej polskiej wycieczki do Wilna, podobnie jak cmentarz na Rossie (na którym spędziliśmy zaledwie pół godziny). Oczywiście byliśmy też w miejscu, gdzie rozgrywa się III cz. „Dziadów” (a przynajmniej ich pierwsze sceny), oraz przy pomniku Mickiewicza, który znajduje się nieopodal gotyckiego kościoła św. Anny. Podobno Napoleon powiedział będąc w Wilnie, że chętnie zabrałby go ze sobą do Paryża, gdyby mógł.

Byłam dość zaskoczona tym, że naprawdę bardzo wiele mieszkańców Wilna zna polski (używając go mniej lub bardziej chętnie). Przewodniczka mówiła nam, że 20% osób żyjących w mieście to Polacy. Dla mnie było to dość nietypowe przeżycie, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam w żadnym obcym państwie, gdzie wszędzie można dogadać się w naszym języku. Miałam co prawda kilka doświadczeń tego typu, ale dotyczyły one pojedynczych osób. Na przykład w Anglii zdarzało mi się kilka razy natknąć na Polaka pracującego jako sprzedawca w sklepie, czy kierowca autobusu i za każdym razem wywoływało u mnie duże zdziwienie, gdy na moje pytanie o cenę danego produktu, czy też w drugim przypadku biletu, odpowiedź uzyskiwałam w języku polskim. To jednak nie dotyczy Wilna, więc na tej krótkiej dygresji skończę.

  • Wilno
  • Wilno
  • Cmentarz na Rossie
  • Mimo zniszczeń odbywa sie msza
  • Wilno
  • Zmiana warty
  • "Rycerz"
  • Zmiana warty
  • Zmiana warty
  • Bazylika archikatedralna Św. Stanisława Biskupa i Św. Władysława
  • Organy
  • Mickiewicz

Po bardzo krótkim zwiedzaniu stolicy Litwy wyjechaliśmy do Polski. Był to kolejny męczący przejazd, więc do domu dotarłam naprawdę wycieńczona, ale z mnóstwem wspomnień. Zgodnie z moimi przypuszczeniami sprzed podróży zdążyłam w jej trakcie poczuć dużą sympatię dla państw, których stolice miałam przyjemność zwiedzić i mam nadzieję, że do każdej z nich będę mogła jeszcze kiedyś wrócić.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. adaola
    adaola (21.02.2013 11:51)
    Wspaniała podróż przez stolice nadbałtyckie do Finlandii:) Nie byłam we wszystkich,więc tym bardziej dziękuję za wirtualna podróż:) Do szczęścia brakuje mi tylko Petersburga,w którym byłam 2 razy dawno temu. Ten kierunek podróży bardzo mnie interesuje.Pozdrawiam turystycznie:)
  2. pan_hons
    pan_hons (18.08.2012 20:58)
    Choć te kierunki nie są w moich typach, to jednak z ogromną ciekawością czytałem i oglądałem twoją relację i zdjęcia:) Po pierwsze bardzo fajne i ciekawe zdjęcia robisz a po drugie rewelacyjnie opisujesz podróż i miejsca jakie są w nim. Niema ani zbyt dużego subiektywizmu i potoku emocji, ani zbyt dużego obiektywizmu, wszystko w równych, fajnych proporcjach. Świetnie się czytało Twoją relację, i na pewno zachęciła do odwiedzin północnych stolic:) U mnie na pewno to szybko nie nastąpi, jak na razie inne plany i kierunki są u mnie bardziej priorytetowe, ale kiedyś całkiem możliwe:) Jeśli chodzi o trudy podróżowania i braki czasu to jedyne co można rzec, to jechać w podróż, ale na własną rękę, nie z biura podróży. Tylko wtedy masz możliwość na spokojnie zwiedzać co chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz. Takich też życzę kolejnych podróży:) Tymczasem duży plus na tę podróż! Pozdrawiam serdecznie!
  3. city_hopper
    city_hopper (08.08.2011 1:26)
    Kiedyś pokonaliśmy taką trasą (plus Petersburg) na imprezie zorganizowanej. A potem wszystkie miasta zwiedziliśmy już sami (jeszcze bez Petersburga). Fajnie, że doceniłaś Helsinki, które - moim zdaniem niezasłużenie - nie mają u nas dobrej prasy ;-) Bardzo ciekawy opis i dobór zdjęć :-)
  4. wojtass83
    wojtass83 (11.01.2011 16:30) +1
    Nigdy nie byłem w tym rejonie europy już kiedyś się zastanawiałem nad wakacjami dokładnie z takim samym programem zwiedzania jak twój.Po zdjęciach widzę że warto się tam wybrać
  5. renata-1
    renata-1 (10.01.2011 13:52) +2
    bardzo ciekawie opisana podróż, dziękuję
  6. przedpole
    przedpole (25.08.2010 9:59) +3
    Podróż jak najbardziej godna polecenia.Do miast niby podoibnych,ale jakże różnych.Wszystkie mają w sobie to coś,ale na pierwszym miejscu postawiłbym Tallin,a na końcu Helsinki.
  7. na_biegunach
    na_biegunach (24.08.2010 23:15) +2
    No proszę, podróż bliźniacza do mojej tegorocznej :) Tylko że my samochodem i w drodze powrotnej przez Kowno a nie Wilno. No i trochę więcej czasu na to wszystko mieliśmy, ale grunt, że podróż uważasz za udaną. Pozdrawiam.
  8. milanello80
    milanello80 (23.08.2010 21:45) +2
    Coś ostatnio modna ta trasa. To już bodajże trzecia taka wyprawa w krótkim czasie tu zamieszczona. A ja w tych kierunkach jestem zupełnym laikiem. Będzie trzeba to kiedyś nadrobić. Z widzianych zdjęć najbardziej spodobał mi się Tallin
    Pozdrawiam
  9. lmichorowski
    lmichorowski (22.08.2010 2:33) +3
    Trzy lata temu mieliśmy okazję odbyć podobną, choć nie identyczną trasę. Jechaliśmy samochodem przez Kowno, Kiejdany. Rygę do Tallina. W Wilnie i Helsinkach miałem zaś okazję być już wcześniej. Z tych wszystkich miast jakoś najbardziej "klimatycznym" miejscem był dla mnie Tallinn, choć i pozostałe miasta też są warte podróży. Dzięki za ciekawy opis i zdjęcia. Zapraszam na swoją relację z podróży po republikach bałtyckich. Pozdrawiam.
  10. corialote
    corialote (21.08.2010 19:05) +3
    Świetny opis i super zdjęcia :) (szczerze zazdroszczę talentu pisarskiego ;) Poza tym miło spotkać Polkę równie zakochaną w fińskiej kulturze (może nawet bardziej niż ja?) chociażby wirtualnie :)
  11. s.wawelski
    s.wawelski (21.08.2010 0:30) +3
    Dzięki Twoim zapiskom mam lepsze rozeznanie jak zwiedzac północną Europę :-)
  12. kielec
    kielec (19.08.2010 21:33) +3
    Zrobiliśmy trochę podobną trasę w zeszłym roku, z tym że zaczęliśmy od Szwecji, Alandów i przez Finlandię i kraje Bałtyckie wróciliśmy do kraju. Najbardziej podobała nam się chyba starówka w Tallinie i jej klimat, stragany, dziewczęta w regionalnych strojach, kaci, etc......